Dwa lata temu, zaraz po premierze V Rising w Early Access, wsiąkłem w ten świat bez pamięci. Teraz, gdy pełna wersja 1.0 jest już dostępna, znów przepadłem.
Wcielanie się w wampira
V Rising to RPG akcji z elementami survivalu i sandboksa. Wcielamy się w wampira, a każdy aspekt rozgrywki nawiązuje do wampirzych mitów. Słońce nas pali, czosnek i srebro osłabiają, a krew to nasze paliwo. Polujemy na bossów, kradniemy ich moce, a na serwerach PvP możemy te moce wykorzystać przeciw innym graczom.
Crafting to podstawa
Sednem rozgrywki jest crafting. Ulepszanie ekwipunku wymaga pozyskiwania i przetwarzania surowców w naszym własnoręcznie zbudowanym zamku. Każdy pokonany boss odblokowuje nowe możliwości. Ta pętla rozgrywki to prawdziwa perełka. Choć mechanika może wydawać się znajoma (Valheim z wampirami?), to system progresji jest świetnie zbalansowany i satysfakcjonujący. Walki z bossami są wymagające, ale uczciwe, a każdy z 57 bossów jest unikalny.
Nagrody, które motywują
Każdy boss zostawia łupy – plany warsztatów, zaklęcia, schematy broni, a nawet nowe formy zwierzęce. Wszystko ma znaczenie i daje zastrzyk dopaminy, który sprawia, że nie chce się przestać grać. Widać tu korzyści z okresu Early Access – pętla rozgrywki została dopracowana dzięki opiniom graczy. Jeśli jednak coś nam nie pasuje, możemy dostosować rozgrywkę do swoich preferencji, w tym wybrać jeden z dwóch nowych poziomów trudności.
Grafika jak z komiksu i masa zawartości
Grafika V Rising to kwintesencja komiksowego stylu. Ogromna ilość zawartości czeka na gracza w przepięknie zaprojektowanym świecie. Nasz wampir musi eksplorować, walczyć i wysysać krew z bossów, aby przejąć ich moce i umiejętności. Te umiejętności są podstawą craftingu i budowy bazy. V Rising stworzyło jeden z najlepszych systemów zarządzania łupem i zasobami oraz elastycznej budowy bazy w gatunku survival.
W morzu słabych produkcji AAA, V Rising to prawdziwa oaza jakości i świetnego projektu. Gra oferuje rozgrywkę solo, kooperacyjną, a nawet PvP z możliwością najazdów na bazy innych graczy. Mój kumpel nazywa V Rising „Valheimem z wampirami” i coś w tym jest, choć jednocześnie gra oferuje zupełnie inny poziom płynnej akcji i mnóstwo udogodnień w budowie bazy. Świat gry tętni życiem (ironicznie, jak na grę o nieumarłych) z osadami NPC, ofiarami, wieśniakami, milicją, patrolami, a nawet bossami przemieszczającymi się po mapie i wchodzącymi w konflikty. To ten rodzaj emergentnego chaosu w walce, jaki znamy z serii Grand Theft Auto, gdzie każdy chce się dołączyć do trwającego konfliktu.
DLC są tylko kosmetyczne
Wszystkie DLC są kosmetyczne – wyglądają świetnie, ale można równie dobrze spełnić swoje gotycko-wampirze fantazje korzystając z podstawowej zawartości gry. V Rising oferuje mnóstwo innych sposobów na wcielenie się w wampira, czerpiąc inspirację z klasyki literatury jak Dracula i popkultury jak 30 Days of Night. Możemy stworzyć zarówno nowoczesną groteskę, jak i arystokratycznego wampira z rokokową fryzurą. Opcje ubrań na początku są ograniczone, ale możemy znaleźć i stworzyć kapelusze, aby dodać stylu.
V Rising to gra skupiona na mechanice bycia wampirem, a nie na głębszych implikacjach. To gra o estetyce i popularnych mitach, ale bez alegorycznej czy satyrycznej fabuły. Mimo to, V Rising wyróżnia się złożonymi systemami inspirowanymi mitologią wampirów. Chociaż gra jeszcze do końca nie zaspokoiła mojego pragnienia krwi, mam nadzieję, że zrobi to w przyszłości.