0

Six Days in Fallujah – gra w wojnie w Iraku

Siadając do Six Days in Fallujah, czułem, że czeka mnie coś więcej niż kolejna strzelanka z ładnymi efektami. Wciągnęła mnie nie tylko rozgrywka, ale również historyczny kontekst, który twórcy oddali z niezwykłą pieczołowitością. Gra oparta jest na wydarzeniach z 2004 roku, podczas drugiej bitwy o Falludżę, jednego z najbardziej krwawych starć wojny w Iraku. To nie jest tylko FPS – to próba oddania trudnych decyzji, chaosu i niepewności, z jakimi musieli zmierzyć się żołnierze.

image

Pierwsze wrażenia – brutalna autentyczność

Od samego początku uderza surowość świata przedstawionego. Zrujnowane ulice, rozsypujące się budynki, gruzy na każdym kroku – to wszystko tworzy obraz miasta ogarniętego wojną. Grafika, choć nie zawsze idealna, oddaje ten klimat w niemal perfekcyjny sposób. Szczególnie spodobały mi się efekty pogodowe, takie jak burze piaskowe czy deszcz, które nie tylko utrudniają widoczność, ale dodają realizmu i zmieniają sposób prowadzenia walki.

Gra jest bezkompromisowa. Tutaj nie ma miejsca na błędy czy bezmyślne strzelanie. Każde wyjście zza rogu może skończyć się śmiercią, a przeciwnicy pojawiają się tam, gdzie się ich nie spodziewasz. Randomizacja map to świetne rozwiązanie – każda misja jest inna, co zmusza do ciągłego myślenia i adaptacji. Zdarzyło mi się wiele razy zginąć, bo zapomniałem, że układ budynków czy pozycje wrogów nigdy nie są takie same.

Rozgrywka – współpraca lub gra solo

image 1

Six Days in Fallujah stawia na realizm i kooperację. Próba przejścia misji solo to przepis na frustrację – tu każdy ruch musi być przemyślany, a komunikacja z drużyną jest kluczowa. Dzięki otwartemu mikrofonowi gra nabiera dodatkowej głębi. Dialogi między graczami przypominają prawdziwe rozmowy żołnierzy, a to tylko zwiększa immersję.

Porównując tę grę do innych milsimów, takich jak Ready or Not, czuję, że Six Days in Fallujah podnosi poprzeczkę. Jest bardziej wymagająca, surowsza i mniej wybaczająca błędy. Każdy krok, każda decyzja mają znaczenie, co sprawia, że gra jest niesamowicie satysfakcjonująca.

Nowość  SCHiM - gra o skakaniu w cieniach (recenzja)

Dźwięk – wojna, którą słychać

image 2

Jednym z największych atutów gry jest dźwięk. Strzały, eksplozje, gwizd kul nad głową – wszystko brzmi autentycznie. Słychać, z której strony nadchodzi zagrożenie, a efekty dźwiękowe zmieniają się w zależności od odległości i otoczenia. Uwielbiam momenty, gdy podczas burzy piaskowej czy deszczu każde uderzenie o ziemię brzmi inaczej. To nie jest tylko dodatek – to integralna część rozgrywki, która potrafi wciągnąć na długie godziny.

Co można by poprawić?

Mimo że Six Days in Fallujah robi wiele rzeczy dobrze, nie jest grą pozbawioną wad. Brak możliwości wyboru broni jest jednym z głównych minusów. Rozumiem, że twórcy chcieli zachować realizm, ale bywa to frustrujące. Czasem byłem zmuszony grać ze strzelbą, choć sytuacja wymagała broni dalekiego zasięgu. W porównaniu do Ready or Not, gdzie można dowolnie modyfikować ekwipunek, tutaj ta swoboda jest ograniczona.

Brak trybu PvP to kolejna rzecz, która mnie rozczarowała. Lubię rywalizację i uważam, że wprowadzenie takiego trybu mogłoby znacząco uatrakcyjnić rozgrywkę. Twórcy na razie nie mają tego w planach, co jest dla mnie dużym minusem.

Czas oczekiwania na matchmaking też bywał irytujący. Grając z Australii, często trafiałem na serwery azjatyckie, co utrudniało komunikację.

Podsumowanie – czy warto?

Six Days in Fallujah to gra wyjątkowa, która odrzuca współczesne trendy na rzecz surowej autentyczności. Bez mikrotransakcji, bez przesadnych kosmetyków – tylko brutalna, realistyczna rozgrywka. To nie jest gra dla każdego, ale jeśli szukasz czegoś wymagającego, co zmusza do myślenia i współpracy, zdecydowanie warto dać jej szansę. Mimo kilku niedociągnięć, jest to jedna z najlepszych gier taktycznych, w jakie grałem.

Rozgrywka
Oprawa wizualna
Muzyka i dźwięk
Sterowanie i opcje