0

Recenzja: Contra: Operation Galuga

Miałem ostatnio okazję zagrać w Contra: Operation Galuga, czyli powrót legendarnej serii run-and-gun od Konami. I wiecie co? To kawał dobrej, oldskulowej strzelanki.

Operation Galuga czerpie garściami z pierwotnej Contra. Mamy więc płynną platformówkę, świetną strzelaninę 2D i całą masę power-upów do zbierania. Przechodzimy przez wymagającą kampanię składającą się z ośmiu misji. Klasyczny „rozprysk” nadal świetnie się sprawdza, ale ja osobiście uwielbiałem eliminować hordy przeciwników miotacza ognia, rakietami z auto-naprowadzaniem czy laserami.

Galuga Screenshots 01c

Nowością w Operation Galuga jest możliwość łączenia power-upów. Im więcej takich samych znajdziemy, tym mocniejszy staje się nasz bohater. Dodatkowo, w trudnej sytuacji możemy poświęcić aktualną broń, by wykonać potężny atak Overload. Te specjalne umiejętności potrafią uratować nam życie, zapewniając dodatkowe drony, tarcze czy serie ataków. Bardzo spodobało mi się to balansowanie między ryzykiem a nagrodą, jakie oferuje system power-upów.

Nowe pomysły na stare schematy

Twórcy gry, studio WayForward, doskonale poradziło sobie z oddaniem ducha oryginału, jednocześnie unowocześniając rozgrywkę. Chociaż poziomy bazują na tych z pierwotnej gry, to zostały mocno rozbudowane i oferują widowiskowe momenty, o których technologia lat 80-tych mogła tylko pomarzyć.

Galuga Screenshots 05c

Pamiętam z dzieciństwa pierwszy poziom i wspinaczkę po wodospadzie, ale najbardziej podobały mi się nowe elementy dodane przez WayForward, takie jak chociażby hoverbike w bazowej misji czy pociąg w lodowym poziomie. Choć kampania liczy tylko osiem misji, to ich różnorodność (np. wspomniane pojazdy) i możliwość odblokowywania postaci z unikalnymi zdolnościami sprawiają, że gra się nie nudzi. Szkoda jednak, że twórcy zrezygnowali z poziomów w stylu strzelnicy 3D, które były tak charakterystyczne dla pierwotnej Contra na NES-ie.

Trudne, ale satysfakcjonujące wyzwanie

Nowe rodzaje przeciwników, bossowie i dodatkowe fragmenty plansz sprawiają, że ukończenie trybu fabularnego nie jest łatwym zadaniem. To gra wymagająca opanowania i precyzji. Chociaż termin „bullet hell” nie był jeszcze wymyślony w 1988 roku, to idealnie pasuje on do niektórych fragmentów Operation Galuga. Wiele razy musiałem podejmować kolejne próby, żeby zrozumieć, co robić w danej sytuacji i jak pokonać trudne miejsca.

Nowość  V Rising - recenzja (warto!)

Na szczęście gra oferuje kilka poziomów trudności, dzięki czemu możemy dostosować ją do swoich umiejętności. Zarówno w trybie fabularnym, jak i arcade możemy wybrać poziom trudności oraz zdecydować, czy chcemy grać postacią ginącą od jednego trafienia (jak w oryginale), czy z paskiem zdrowia. Te udogodnienia znacznie poprawiają rozgrywkę, choć nadal nie sprawiają, że misje staną się łatwe.

Dodatkowe tryby gry

Galuga Screenshots 03c

Poza kampanią mamy też Tryb Wyzwań, który oferuje 30 krótkich zadań do wykonania. Możemy spróbować swoich sił w szybkim przejściu gry, przetrwaniu ataków wroga, walce z bossami czy używaniu konkretnych broni. Niestety, poza pierwszymi próbami, nie czułem potrzeby wracania do tego trybu.

Tryb Arcade oferuje podobne doświadczenie jak kampania, ale bez zbędnych przerywników filmowych i ograniczeń fabularnych. Możemy też grać w trybie Arcade w cztery osoby, podczas gdy kampania pozwala na dwuosobową kooperację. Za ukończenie zadań dostajemy kredyty, które możemy wydać w sklepie w grze. Za nie kupimy ulepszeń postaci, dodatkowego życia, nowych postaci w trybie Arcade, a nawet bonusowe ścieżki dźwiękowe czy tryb szybkiego przejścia gry.

Contra: Operation Galuga to udana reimaginacja klasycznej gry. Oferuje świetną rozgrywkę, wymagające wyzwania i nowoczesne udogodnienia. Szkoda, że gra jest tak krótka i ma pewne problemy techniczne. Mimo to, fani oldschoolowych strzelanin z pewnością będą zadowoleni.

Plusy:

  • Wciągająca rozgrywka
  • Grafika
  • Możliwość gry w kooperacji

Minusy:

  • Krótka kampania
  • Brak trybu online

Ocena: 8/10